Związek Polskich Artystów Fotografików, Okręg Dolnośląski
Maciej Bury – fotografia, Dorota Czerek – rzeźba – PARASOLKI I ANIOŁY – wystawa
wystawa: czerwiec 2013 r.
wernisaż: 7.06.2013 r., godz. 18.00
Galeria Za szafą
Wrocław, ul. Św. Marcina 4
Maciej Bury Parasolki
Umiejętność widzenia piękna tam, gdzie nikt go zwykle nie dostrzega, jest Maćkowi dana tak, jak innym ludziom oddychanie. Jednym słowem jest jego czynnością naturalną. Ten dwumetrowy człowiek potrafi z wytężoną uwagą pochylić się nad wdeptanym w błoto listkiem i zachwycić fakturą pozostawionej na nim podeszwy. Kiedy myślę o Maćku, to często pojawia mi się taki obraz – pędzący tłum, zagadany przez komórki… i on stojący właśnie nad przepełzającym na drugą stronę chodnika ślimakiem. Ponieważ ślimak ten ma ciekawy wzór na domku, staje się w tym momencie centrum maćkowego wszechświata i ma w domek wycelowany obiektyw makro. Poza tym, dzięki temu artystycznemu przedsięwzięciu stwór przedostanie się bezpiecznie na soczystą trawkę. Bo Maciek mu w tym na pewno pomoże. Nie dziwi mnie więc wcale, że podczas pewnego spaceru zwrócił uwagę na parasolki. Cóż może być w nich jednak ciekawego? Są jak anioły z połamanymi skrzydłami, które niechcący – wraz z deszczem – spadły na ziemię i – jak to upadłe anioły – nieco się utaplały w błocie. W obiektywie Maćka zmieniają się jednak w nocne migotliwe tancerki, trzepocące motyle, zwinne i kolorowe abstrakcje. To, co najbardziej ziemskie, nieco „śmieciowe” i uszargane – Maciek uwzniośla i pokazuje, że piękno naprawdę jest w oku patrzącego. Jednym słowem – zamienia ziemię w niebo. Miejmy nadzieję, że w nim też będziemy mieć takie ładne parasolki… i że będą tam ślimaki, oczywiście!
Dorota Czerek Anioły
Są troszkę zadumane i nieco naiwne, ale w tym dobrym znaczeniu tego słowa. Chociaż w większości płaskie, kryją w sobie przeróżne głębie i każdy jest inny. W tym przejawia się w aniołach Doroty niespodziewane człowieczeństwo. Są to takie trochę anioły z bajki i nie-bajki. Bo i cała Dorota jest też bajkowa i nie. Kryje w sobie delikatność jedwabiu i ostrze samurajskiego miecza. Nietrudno byłoby sobie ją wyobrazić w koronie, a jeszcze łatwiej ze skrzydłami. Jestem zresztą przekonana, że na pewno je gdzieś schowała i udaje, że wcale nie jest aniołem. Ale anielskość zawsze jakoś jej wyjdzie przypadkiem. Dorocine anioły są czasem smutne, częściej wesołe, niektóre nawet sprawiają wrażenie lekko zirytowanych, a nawet i niezbyt rozumiejących, co się wokół nich dzieje. Szczerze mówiąc, nie dziwię się tym aniołom. Bo kto by to zrozumiał? Albo chciał rozumieć? Te anioły (choć pozornie z plastycznych materiałów) – tak naprawdę są mocno z krwi i kości. Można by się było z nimi spokojnie umówić na herbatę, kawę, ciacho z dziurką i pogadać o tym, co tam człowieka w życiu trapi oraz leży mu boleśnie na wątrobie. Nie trzeba się do nich modlić. To, co niebieskie, zwiewne i powiewne, idealistyczne i mistyczne – Dorota konkretyzuje i stawia na ziemi, bo tu też jest potrzebne trochę nieba. Nawet bardzo.
Olga Szelc, wielbicielka aniołów i parasolek
Maciej Bury
Fotografuję od 1976 roku. Zacząłem na szkolnych wycieczkach (w liceum), a obecnie robię to także zawodowo, lecz od samego początku tej przygody najbardziej fascynuje mnie dokumentowanie prawdziwej (w sensie: nie zaaranżowanej) przestrzeni wokół mnie. Portrety robię rzadko – w tej dziedzinie najlepiej czuję się w zakresie poznawania samego siebie przez autoportret. Studiowanie miejsc pociąga mnie bardziej niż twarze. W niektóre miejsca wracam wielokrotnie i co kilka lat robię o nich kolejne wystawy. Tak było z wrocławskimi cmentarzami żydowskimi, Parkiem Szczytnickim, wieżą ciśnień (Na grobli ) oraz przedsionkami i klatkami schodowymi starych wrocławskich kamienic. Jest wiele tematów, które systematycznie kompletuję od wielu lat. Prezentowany tutaj zbiór porzuconych parasoli, to plon jednego spaceru.
Dorota Czerek
Długo trwało zanim oswoiłam się ze światem internetowej przestrzeni. Do tej pory w moim życiu pochłonięta byłam głównie pracą z tworzywem, nazwijmy to ,,ziemskim”, jak glina, drewno, metal. Projektowanie, ręczne wykonanie, a potem obserwacja jak skończone dzieło zaczyna żyć własnym życiem, nabiera nowego znaczenia, cieszy innych na tysiące sposobów, to moja radość istnienia. A co piszą o mnie inni? „Dorota Bukowa-Czerek – kolorowa, bawiąca się formami, ,,chagallowska”…Fruwające nad wzgórzami i kamieniczkami postacie, konie, ludzie, ptaki, anioły… Wszystko niesie w sobie ruch, powietrze, radość, szelmowsko się uśmiecha i mruży oczy. Małe baranki kulą się do siebie, a stado drewnianych aniołków pasie się obok rajskich ptaków nieznanego gatunku… Potrzebujemy takich nastrojów, potrzebujemy takich klimatów i takich nostalgii…”